Książka, którą pochłonęłam w jeden dzień. Wzruszająca, a
zarazem zaskakująca. Całość wciąga, aż wręcz magnetyzuje, nie można jej odłożyć
na półkę i po prostu o niej zapomnieć … jest to niemożliwe. Na długo zapadnie
mi w pamięć.
Jest to historia o dwóch siostrach: 20 letniej Kacey i 16
letniej Livie, które w wypadku tracą najbliższych. Uciekają od prawnych
opiekunów, którymi są wujkowie i zamieszkują w Miami. Właśnie tam starają się odnaleźć
siebie i swój świat. Livie jest aniołkiem, spokojna, ugodowa, nigdy nie krzyczy
i na wszystko się zgadza, natomiast Kacey to jej odwrotność. Burza emocji, żalu
i wszystkich negatywnych emocji. Starają się uzupełniać, aby żyć normalnie. Tylko
nie do końca im to wychodzi ponieważ Kacey ma w żyłach wolę walki. Właśnie tak
pokazuje i wyrzuca swoje emocje, bo nie potrafi mówić o przeszłości, a jak ktoś
dotyka jej dłoni, zapada w nicość, ciemność, która cofa ją do dnia wypadku.
W Miami
poznaje Trenta, w którym po pewnym czasie się zakochuje, ale niestety on też ma
ciężkie przeżycia za sobą o których nie chce mówić, mroczną przeszłość, która
okazuje się pod koniec powieści.
W tej książce jest wszystko, miłość, przyjaźń, dobre serce i
bezinteresowność, ale również ból, ogromna pustka, koszmary które pojawiają się
co noc. I strach, że kiedy zbliżysz się do kogoś, to go też możesz stracić. Książka
wywołała burzę emocji w moim sercu bo tak naprawdę nie wiemy czy my
potrafilibyśmy wybaczyć, potrafilibyśmy znów zaufać po takich przejściach. Czy
wystarczyło by nam dziesięć płytkich oddechów. By żyć, czuć, oddychać.
Moja ocena to 10/10 :)
Moja ocena to 10/10 :)